Marcowy garniec

Połowa Polski w śniegu, połowa w słońcu. Lubię marzec, właśnie dlatego, że jest nieprzewidywalny. No dobra i dlatego, że mam w nim urodziny. Dobrze znaleźć w swoim miesiącu, coś co Was z nim łączy, można dopisać to niejako do odkrywania swojej tożsamości.

Na razie mam chwilową przerwę od blogosfery, ale spokojnie niedługo znowu powrócę z czymś inspirującym, jak tylko odzyskam aparat, towarzysza moich kulinarnych zmagań.

Zmiany na lepsze, coś się dzieje, od dawna nie czułam tak dobrej energii i w końcu jest.

Nic jednak nie dzieje się samoistnie, trzeba działać, realizować plany, podnieść się z krzesła i wybiec życiu naprzeciw albo mu zatańczyć, jak kto woli ;)

Może przekonałam się o tym, ile trzeba dać z siebie, żeby w zamian coś dostać? Można siedzieć i użalać się nad sobą, wynajdywać coraz to więcej wad charakteru i niedoskonałości na swoim ciele albo zmienić ten tryb na OFF i zacząć żyć jak nigdy dotąd.

A może już wcisnęliście ten guziczek szczęścia, bo ja tak i jest mi z tym dobrze.

Ostatnio u mnie bardzo warzywnie, owocowo, czysto i zdrowo. Pozdrawiam !