Pischinger kajmakowy
Na pewno wielu poznało w dzieciństwie wafel przełożony
słodką masą. U nas najczęściej królował pischinger czekoladowy (jak to na
Galicję przystało), koniecznie mocno schłodzony w zamrażalniku.
Ostatnio jednak
pojawił się w wersji kajmakowej, z kwaskowym powidłem, dla przełamania
słodkości. Zgadniecie jak wyszło? Chyba nie ma potrzeby się zastanawiać…
Idealnie :)
Składniki:
opakowanie kwadratowych wafli
puszka gotowego kajmaku*
60g masła
powidła śliwkowe
*można kupić słodzone mleko skondensowane i gotować
puszkę przez 3 godziny. Puszka, musi być przykryta dokładnie wodą, a garnek postawiony na małym ogniu, pod przykryciem.
Ciepły kajmak wymieszać z masłem, na jednolitą
konsystencję. Jeśli używasz gotowego kajmaku, to po podgrzaniu mogą się zrobić
grudki, należy go wtedy zmiksować. Wafle przekładać raz kajmakiem, raz
powidłami, za każdym razem dociskać, a na koniec położyć na złożone wafle garnek
lub ciężką deskę, żeby się dobrze zlepiło. Włożyć do zamrażalnika i dobrze schłodzić.
Przechowywać w lodówce lub zamrażarce.
ostatnio jadłam w domu. Pycha, choć średnio zdrowe;)
OdpowiedzUsuńZdrowe raczej nie, ale u nas zagościło teraz po jakichś 4 latach i było doobre :D
UsuńBył u mnie na święta, ale w wersji tradycyjnej, chociaż i w tej kajmakowej gościł nie raz:)
OdpowiedzUsuńlubię ;] u mnie był w święta mazurek na waflach :]
OdpowiedzUsuńmmm, jak byłam mała moja Mama robiła takie z masą krówkową :) pycha!
OdpowiedzUsuńNie kuuś!. Kocham je, aby kupię w sklepie siatkę - siatkę zjem:D
OdpowiedzUsuńMistrzostwo świata takie wafelki!;)
OdpowiedzUsuńProste, szybkie i klasycznie dobre :)
Usuńuwielbiam, a z masą kajmakową musiały być obłędne :)
OdpowiedzUsuńU mnie goszczą często, choć w wersji bez masła. Ale za to nigdy nie przechowuję w lodówce, nie mówiąc już o zamrażalniku. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie zazwyczaj są jedzone tak 'na ciepło', ale jakoś nam zasmakowały prosto z zamrażalnika, są obłędne :D
Usuńmoja babcia takie zawsze robi , są proste do zrobienia i takie słodkie *-*
OdpowiedzUsuńJeden ze smaków dzieciństwa. Ostatnio kupiłam nawet andruty i miałam zamiar zrobić, ale wcięłam suche ze smakiem ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak zrobiłam takiego na imprezę w Ropczycach... nikt się nawet nie pofatygował żeby go pokroić :D był łamany, a z biegiem imprezy nawet odgryzany :D także super pomysł na szybkie "coś do wzięcia na imprezę żeby nie iść z pustymi rękami"
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Odgryzanie z całego wafla było najlepsze, to tak jak jeść tabliczkę czekolady, bez łamania na kawałki, radocha :D
Usuńuwielbiam je -jednak nigdy nie przekladalam je juz powidlami - kiedys sprobuje :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKoniecznie, fajnie tu pasują :)
Usuńu nas i u mojej babci mówiło i mówi się andrut :) pycha - dzisiaj nawet jadłam
OdpowiedzUsuńU nas w sumie też, tak wymiennie, ale myślę, że każdy jakoś kojarzy ;)
Usuń