Mus mocha, intensywnie pyszny

Nareszcie! Oddech, ulga, intrygująco pyszny mus. Moje plany na majowy weekend? Spokój. Dosłownie święty spokój, dużo natury, dużo sportu, czas dla równowagi ciała i ducha. Pogodą się nie martwię, nawet jeśli przyjdzie mi patrzeć na deszcz. Wtedy można wziąć do ręki kubeczek musu i przenieść się do bajecznej krainy, gdzie można usiąść na skraju jeziora, między gałązkami wierzby i patrzeć na taflę spokojnej wody. 

Najpierw daję komuś spróbować tego deseru, a później pytam. jak myśli co w nim się znajduje. Myślę, że nie wpadlibyście na główny składnik, który niezwykle wtapia się w całą strukturę, nie dając znać po sobie śladu, poza karmelową słodyczą. Mimo, że mus jest bardzo lekki w odczuciu i rozpływa się w ustach, już dwie łyżki wystarczą, żeby się nim nasycić, bo w jakiś magiczny sposób, szybko daje uczucie spełnienia :)

Składniki:
1 szklanka wypestkowanych daktyli
1 szklanka mleczka kokosowego
7 łyżek zaparzonej, mocnej kawy (robiłam z ekspresu)
2 pełne łyżki kakao
2 łyżki oleju kokosowego (stałego)
2 łyżki whiskey/brandy (można pominąć, ale nie polecam :P)

Daktyle włożyć do miski i zalać bardzo ciepłą wodą, do ich poziomu. Zostawić na minimum 15 minut (nawet lepiej do godziny). Po tym czasie odlać wodę, dolać mleczko i zmiksować blenderem na gładką masę. Dodać kawę, kakao i ponownie zmiksować. Na koniec dodać olej i whiskey.

Całość powinna mieć gładką konsystencję, mogą zostać jakiejś kawałeczki daktyli.

Odstawić do lodówki na min. 3 godziny.

Podawać w małych filiżankach lub naczynkach, bardzo fajnie pasuję zmrożone owoce z leśnej mieszanki lub świeże maliny.