Sos z pieczonych pomidorów i parę (nie)przetworzonych myśli
Ostatnio dotkliwie zainteresowałam się tematem żywności, oferowanej nam w sklepach. biorąc pod uwagę wszystkie środki, jakie obecnie stosuje się w produkcji, dochodzi się do wniosku, że właściwie niewiele co da się kupić i każdy pakowany, puszkowany i słoikowany produkt ma jakiś polepszacz, konserwant, wybarwiacz. W końcu to zamienia nasze ciało w jedno wielkie składowisko chemikaliów, które gromadzone przez lata mogą porządnie nabroić, hamować prawidłowe funkcjonowanie narządów, prowadzić umysł na depresyjne tory i stwarzać środowisko agresji. Tak, może naczytałam się tego i owego oraz pani Pawlikowskiej, ale akurat uważam, że pisze ona o tym, o czym tak naprawdę nikt nie mówi, a społeczeństwo buduje sobie bezpieczny świat, który jest taki pozornie. Okazuje się on tanim, łatwym i dwulicowym półproduktem, który uzależnia ludzkie rzesze, prowadząc je do wewnętrznej samozagłady.
Czy o to nam naprawdę chodzi ?
Wystarczy zatrzymać się na chwile w tym całym wirze podtykanych nam informacji i uruchomić swój rozum. Każdy zrobi co uważa, może wyrzucicie z jadłospisu tylko jedzenie z proszku i napoje, a może pójdziecie za ciosem i odrzucicie wszystkie sztucznie przetworzone produkty ze sklepu takie jak soki, keczupy, mleko w kartonie, słodycze, lśniące wędliny, hormonizowane kurczaki, fast foody, serki do smarowania :x, białą mąkę. Tak dużo tego. Ja już części nie jem, z niektórymi rzeczami jest ciężko, ale wierzę, że to siła przyzwyczajenia, a lepsza będzie ta siła, która przyjdzie razem z naturalną żywnością, wiadomego pochodzenia.
Wspierajmy regionalnych dostawców, ja wspieram panią, która ma dwie kozy i robi z ich mleka biały ser, a psuje się on wciągu 5 dni. Czy biały ser leżący na półce w supermarkecie jest całkiem naturalny ? Nie sądzę, bo by już się dawno zepsuł. To nie takie trudne, dbanie o swoje zdrowie, ale inwestycja. Lepiej wydać trochę więcej teraz na jedzenie, niż później leczyć się latami i winić lekarzy, że nie robią cudów z naszym zdrowiem.
To jest moje zdanie, a każdy może się nad tym zastanowić jak żyje i czy dobrze się z tym czuje.
A dziś zrobiłam sos z pieczonych pomidorów, inaczej, bo w ten sposób jeszcze nie próbowałam. To co w tym jest innego? Pomidor nabiera nowego smaku, staje się bardzo intensywny, jakby cały swój aromat maksymalnie skoncentrował, zamknął i nie chciał wypuścić. Używałam malinówek z ogródka, uwielbiam tą praktyczną rękę starszych w rodzinie :)
Do makaronu idealnie, uduście jeszcze paprykę, niech aromaty wypełnią Wasze ciało, zawładną Waszym umysłem, a nie będziecie mogli przestać szukać takich naturalnych smaków :))
Sos z pieczonych pomidorów:
1 kg pomidorów, malinówki
sól, pieprz
oregano
ocet balsamiczny
oliwa
3 ząbki czosnku
1/2 czerwonej cebuli
Duszona papryka:
2 papryki
1/2 cebuli
2 ząbki czosnku
gałązka świeżego rozmarynu
sól, pieprz
Do podania
makaron tagliatelle pełnoziarnisty
ser kozi, pleśniowy
starty ser cheddar lub inny
listki bazylii
Pomidory pokroić na połówki i ćwiartki, zależy jakie duże, wyciąć szypułki i poukładać na blasze z pergaminem. Polać oliwą, posolić, posypać oregano i polać octem balsamicznym. Piec 1-1,5 godzinę w temp 180 st. C. Wystudzić, zdjąć skórki i włożyć do miski. W rondlu rozgrzać 2 łyżki oliwy, dodać posiekaną czerwoną cebulę i po paru minutach posiekany czosnek. Podsmażyć na złoty kolor. Następnie dodać pomidory, posolić, można dosypać jeszcze oregano. Gotować ok. 5 minut na małym ogniu, pomidory powinny się rozpaść, ale będą kawałeczki.
*do sosu można dodać garść dużych zielonych oliwek pokrojonych na krążki
Papryka:
Paprykę pokroić na średnie paski. Cebulę na półksiężyce. Na patelni rozgrzać 2 łyżki oliwy, wrzucić paprykę z cebulą. Obrany czosnek przekroić na pół, oberwać listki rozmarynu i wszystko dodać. Dusić pod przykryciem ok. 20 minut do miękkości, można na koniec odkryć, żeby odparowało.
Makaron podawać polany sosem, na wierzch położyć kawałki papryki, posypać startym serem, położyć kawałki koziego sera i listki bazylii.
hej :) też się właśnie ostatnio zajarałam Pawlikowską i tym, co pisze. aktualnie czytam "w dżungli podświadomości" i staram się wdrażać w życie jej rady. oczywiście nie wszystk wychodzi od razu, ale może małymi kroczkami.. ;) czekam też z niecierpliwością, bo chyba we wrześniu albo październiku na wyjść jej książka z przepisami :D can't wait;) to są cytaty z "w dżungli zdrowia" ? ;)
OdpowiedzUsuńTak dokładnie z tej książki :) O to ciekawe z tymi przepisami, też bym chętnie przejrzała :D
UsuńMiałam właśnie zamiar kupić tą książkę!
OdpowiedzUsuńJa osobiście bardzo dużą wagę przywiązuję do produktów jakie kupuję, zawsze sprawdzam skład i odkładam na półkę wszystkie te z chemią w środku. Uważam ,że to konieczne. Niestety wiele osób ma to gdzieś mówiąc ,że i tak we wszystkich produktach jest coś chemicznego i nie da się tego uniknąć, a to przecież nieprawda! Niektórzy producenci nie robią nas w bambuko i produkują naprawdę dobre rzeczy bez żadnych niepotrzebnych dodatków. To tylko od nas zależy czy będzie nam się chciało trochę zagłębić w ten temat i czytać etykiety. Jest to bardzo smutne ,że większość z nas ma to gdzieś, ponieważ to my właśnie możemy to zmienić. Jeśli producent nie będzie miał zysków z danego produktu to będzie zmuszony coś zmienić!
Właśnie o to chodzi, to ludzie kreują swoje środowisko i jak dalej będzie popyt na bardzo przetworzone rzeczy, to jedzenie będzie coraz mniej naturalne i szkodliwe, niestety to przykre..
UsuńMuszę sobie zapamiętać Twój blog, bo znalazłam tu dużo świetnych przepisów, które kto wie, może zawitają w mojej kuchni :))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń