#4 Hiszpania, Barcelona
W kraju tak odległym od Polski, znalazłam wiele rzeczy, za którymi
podświadomie tęskniłam.
Ciepły klimat dał się we znaki już w pierwsze dni. Słona
woda zdawała się naturalnie konserwować ciało, a skóra po takiej kąpieli była
jak po peelingu, stawała się jędrna i wzmocniona. Ludzie są pełni energii i z entuzjazmem na
każdym rogu witają [‘ola], nie tylko Ci, którzy chcą nam coś sprzedać.
Od zawsze chciałam odwiedzić Barcelonę, a miasteczko, w którym
byłam (Malgrat de mar) znajdowało się całkiem niedaleko niej. Więc, co w
Barcelonie ?
Budynki, od których nie można oderwać oczu, dużo kamienic,
jakby poukładanych na sobie, charakterystyczne balkoniki i pełno barów z tapas –
małymi przekąskami.
Miasto ma wiele uroku, mogę go porównać z Berlinem, gdzie
wszystko jest raczej duże i rozłożyste, a tutaj ściśnięte, z mnóstwem malutkich
uliczek. Mogłabym się tu przyczepić do tego, że ulice i kierunki do ważniejszych miejsc są słabo oznaczone, nie tak porządnie, jak w Berlinie.
W projektach budynków, które przykuwają uwagę, rządzi architekt Gaudi,
który ma muzea na swoją cześć, a jego styl jest bardzo oryginalny, jak dla mnie
nawet bajeczny. Niestety kolejki do zwiedzania są takie długie, że spędziłybyśmy w nich większość czasu, więc odpuściłyśmy sobie tą część.
To ogromne miasto, nie do obejrzenia w jeden dzień, ale
nawet na chwilę można poczuć jego niesamowitą atmosferę, kreowaną przez
malutkie butiki vintage, przytulne knajpki, piękne zabytki, katedry i gwar
energicznych ludzi.
Przypadkiem udało nam się trafić na targ przy popularnej
ulicy La Rambla, czego nie da się do końca opisać słowami. Mnóstwo, mnóstwo
różnorodnego jedzenia, z którego wyszłyby zapewne magiczne potrawy. Stoiska z
egzotycznymi owocami, kosze orzechów, przypraw, czekolady, praliny. Hiszpańskie
kiełbaski, dojrzewające szynki i sery. Świeże ryby, owoce morza i wiele odmian
ostrych papryczek. Piękne, po prostu upojenie dla oczu.
Każdy dzień tak samo zachwycał i pobyt tam coraz bardziej uświadamiał mi, jak wiele możliwości na życie ma człowiek, jeśli tylko się na nie otworzy i będzie miał chęci do pracy nad własnym losem. Co na pewno zapamiętam, to temperamentny, hiszpański styl życia, piętrzącą się na ulicach zieleń drzew i plaża. Mogłabym mieć taką pod domem, bo po tygodniu jej odwiedzania, stała się naturalnym punktem dnia, w którym ciało emanuje blaskiem, a dusza odbywa seans medytacji w spotkaniu z naturą. Uczucie unoszącego się bezwolnie ciała, na powierzchni spokojnie falującej, bezkresnej wody - bezcenne.
Dobrze tak naładować baterie, zobaczyć nowe miejsca, odpocząć. W Hiszpanii jeszcze nie byłam - zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńcudownie tam jest! z pewnością był to niezapomniany wyjazd, bardzo podoba mi się Twoja relacja i to co piszesz :) poza tym zdjęcia świetne!
OdpowiedzUsuńAleż przepięknie! :) Nigdy nie byłam w Barcelonie, ale pewnego dnia muszę to marzenie spełnić :)
OdpowiedzUsuń